Polski żaglowiec "Fryderyk Chopin" nie może opuścić portu w Falmouth. Został zabezpieczony z powodu roszczeń firmy, która odholowała go w październiku do portu po utracie masztów - mówi przedstawiciel armatora żaglowca Dariusz Czajka.
ZOBACZ TAKŻE
- PZU odmawia wypłaty odszkodowania za maszty "Fryderyka Chopina" (13-12-10, 08:00)
- "Fryderyk Chopin" - myjemy, czy robimy nowe? (23-11-10, 16:20)
Kapitan żaglowca Ziemowit Barański dodaje, że zakaz opuszczania portu nie robi większej różnicy, bo statek i tak nie mógłby wypłynąć w morze. Wymaga remontu.
Zatrzymanie żaglowca nastąpiło na wniosek armatora statku "Nova Spiro", który odholował polski żaglowiec do portu w Falmouth, gdy podczas sztormu na Atlantyku pod koniec października płynąc na Karaiby stracił oba maszty.
Innym problemem jest rachunek za holowanie, którego wysokość zależy od tego, czy czynność ta zostanie uznana za ratownictwo mienia, czy życia.
- Umowy z kutrem rybackim o ratownictwo mienia nie zawierałem. Sytuacja była niebezpieczna. Mieliśmy na pokładzie młodzież [36 gimnazjalistów "Szkoły pod Żaglami"]. Trzeba było sprowadzić statek z otwartego morza - tłumaczy kpt. Barański. - Straż obrony wybrzeża w Falmouth zasugerowała, że odholowaniem mógłby się zająć "Nova Spiro", bo jest to kuter o odpowiednich rozmiarach i był w pobliżu. Oczywiście należy się wynagrodzenie za odholowanie, ale nie jest to typowe ratowanie mienia - dodał kapitan.
W środę kapitan Barański ma otrzymać osobiście od urzędnika sądowego dokumentację prawną wydanego we wtorek przez sąd morski w Londynie nakazu zajęcia statku. Za trzy dni holowania "Nova Spiro" żąda 300 tys. dolarów. Od nakazu zajęcia statku polski armator może się odwołać.
Dariusz Czajka, który jest rektorem Wyższej Europejskiej Szkoły Prawa i Administracji w Warszawie, mówi: - Żądają 300 tys. dolarów za trzy dni holowania. My wyceniamy koszty ich pracy na 40 tys. funtów. Trwają rozmowy, mamy brytyjskich adwokatów. Dopóty nie zostanie zawarte porozumienie, żaglowiec jest jednak aresztowany i nie może wyjść z portu.
Armatora "Fryderyka Chopina" reprezentuje firma prawnicza z Falmouth. Armatora kutra firma z Hull, gdzie jest zarejestrowany.
Czajka zapewnia, że fundacja "Szkoła pod żaglami" zamierza w ciągu dwóch tygodni wystąpić do sądu przeciwko PZU. - By pokryć koszty związane z holowaniem i naprawą statku potrzebujemy około 1,5 mln zł - powiedział. Oględzin "Chopina" dokonał rzeczoznawca PZU. Koszt remontu w stoczni Penndenis w Kornwalii, oceniany jest na 900 tys. zł, zaś w stoczni w Polsce na 700 tys. - 1,5 mln zł.
Fundacji "Szkoła pod Żaglami" zależy, by remont przeprowadzić w Anglii, ponieważ umożliwiłoby to wznowienie przerwanego rejsu w stosunkowo krótkim czasie.
Zatrzymanie żaglowca nastąpiło na wniosek armatora statku "Nova Spiro", który odholował polski żaglowiec do portu w Falmouth, gdy podczas sztormu na Atlantyku pod koniec października płynąc na Karaiby stracił oba maszty.
Remont odwlekają trudności, które armator "Fryderyka Chopina" (Wyższa Europejska Szkoła Prawa i Administracji w Warszawie) ma z PZU - ubezpieczycielem żaglowca, który odmawia odszkodowania. W związku z tym pieniędzy na naprawę "Chopina" armator musi na razie szukać gdzie indziej.
Innym problemem jest rachunek za holowanie, którego wysokość zależy od tego, czy czynność ta zostanie uznana za ratownictwo mienia, czy życia.
- Umowy z kutrem rybackim o ratownictwo mienia nie zawierałem. Sytuacja była niebezpieczna. Mieliśmy na pokładzie młodzież [36 gimnazjalistów "Szkoły pod Żaglami"]. Trzeba było sprowadzić statek z otwartego morza - tłumaczy kpt. Barański. - Straż obrony wybrzeża w Falmouth zasugerowała, że odholowaniem mógłby się zająć "Nova Spiro", bo jest to kuter o odpowiednich rozmiarach i był w pobliżu. Oczywiście należy się wynagrodzenie za odholowanie, ale nie jest to typowe ratowanie mienia - dodał kapitan.
W środę kapitan Barański ma otrzymać osobiście od urzędnika sądowego dokumentację prawną wydanego we wtorek przez sąd morski w Londynie nakazu zajęcia statku. Za trzy dni holowania "Nova Spiro" żąda 300 tys. dolarów. Od nakazu zajęcia statku polski armator może się odwołać.
Dariusz Czajka, który jest rektorem Wyższej Europejskiej Szkoły Prawa i Administracji w Warszawie, mówi: - Żądają 300 tys. dolarów za trzy dni holowania. My wyceniamy koszty ich pracy na 40 tys. funtów. Trwają rozmowy, mamy brytyjskich adwokatów. Dopóty nie zostanie zawarte porozumienie, żaglowiec jest jednak aresztowany i nie może wyjść z portu.
Armatora "Fryderyka Chopina" reprezentuje firma prawnicza z Falmouth. Armatora kutra firma z Hull, gdzie jest zarejestrowany.
Czajka zapewnia, że fundacja "Szkoła pod żaglami" zamierza w ciągu dwóch tygodni wystąpić do sądu przeciwko PZU. - By pokryć koszty związane z holowaniem i naprawą statku potrzebujemy około 1,5 mln zł - powiedział. Oględzin "Chopina" dokonał rzeczoznawca PZU. Koszt remontu w stoczni Penndenis w Kornwalii, oceniany jest na 900 tys. zł, zaś w stoczni w Polsce na 700 tys. - 1,5 mln zł.
Fundacji "Szkoła pod Żaglami" zależy, by remont przeprowadzić w Anglii, ponieważ umożliwiłoby to wznowienie przerwanego rejsu w stosunkowo krótkim czasie.
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,8784782,Fryderyk_Chopin_aresztowany.html#ixzz1FQtnyFKs
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz